Stary Wiarus Stary Wiarus
1815
BLOG

Nie chcą wracać? No s--t, Sherlock?

Stary Wiarus Stary Wiarus Polityka Obserwuj notkę 19

 W dzisiejszej "Rzepie", pan Jerzy Pilczyński ubolewa, że państwo robi niewiele, by zachęcać emigrantow do powrotu do Ojczyzny.

Otóż drogi panie Jerzy, to że w pańskiej Ojczyźnie odczuwa się niedostateczną podaż jeleni, to jeszcze nie jest powód, by ktokolwiek, kto włożył nadludzkie niemal wysiłki w osiągnięcie stabilizacji  w innym, normalniejszym kraju, miał na zasadzie przypisania chłopa do ziemi wracać do miejsca urodzenia z gotówką w zębach. Masowe powroty emigrantów do kraju, którego fiskus inwestuje w zasadzie cały swój czas i inwencję w budowanie kunsztownych potrzasków na podatnika, może pan sobie wybić z głowy.

Stopień komplikacji procesu naturalizacji emigranta w dowolnym kraju Zachodu to wręcz pieszczota w porównaniu z tym, co dziala w Polsce jako system podatkowy, oraz z ogólnym stosunkiem Polaków w kraju do każdego podejrzanego o to, że ma się lepiej.

Ja do pana, panie redaktorze Pilczyński, osobiście nic nie mam, zwłaszcza że się nie znamy.  Ale na cały ten nurt skierowanej do emigrantow powrotowej poezji proszalnej, powołującej sie na gniazdo bocianie na dachu i duszosczypatielną dzięcielinę, co pała, zresztą nie w Polsce tylko na Litwie, skąd wieszcz pochodził, mam standardową odpowiedź:

- Walcie się. 

Najpierw Alzheimer musiałby mi pomieszać zmysły.

Na emigracji spedzilem do tej pory już dobrze ponad pół życia. Nie po to skakałem przez płotki integracyjne na drugim końcu świata, szlifowałem język, dorabialem po nocach studia, kiedy polskie okazały się całkowicie bezwartościowe, a potem ciężko pracowałem przez 25 lat, żeby następnie spędzić starość w bulgocącym bezinteresownym chamstwem i zawiścią polskim kotle, w towarzystwie artystów od odłączania gotówki od sarenki, którzy spać nie mogą, jak pomyślą że ktoś inny może mieć przyzwoitą emeryturę, i nie spoczną, póki nie wymyślą sposobu jak mi wsadzić łapę do kieszeni.

Moje zaopatrzenie emerytalne składa się w całości z 'superannuation' czyli indywidualnej renty, czyli owoców inwestycji moich własnych pieniedzy w prywatnym funduszu emerytalnym. Ani tutejsze państwo, ani tym bardziej jakiekolwiek inne państwo na drugim koncu świata, nic do mojej renty nie ma. Moje składki na fundusz są opodatkowane preferencyjnie, a sama renta opodatkowana będzie wręcz symbolicznie. 

Pan natomiast sugeruje mi pośrednio, że miałbym się z wlasnej woli osiedlić na starość w dziwnym państwie o niespójnym, arbitralnym, patologicznie podejrzliwym i niechętnym podatnikowi  prawie podatkowym? Egzekwowanym przez urzędy, których głównym zmartwieniem jest pilnowanie, żeby nikt nie był za mądry i żeby powodziło mu sie równie kiepsko jak wszystkim innym petentom, bo taka jest wasza definicja sprawiedliwości społecznej? Wolne żarty.

Propozycja, bym na starość powierzył swoje zdrowie i życie polskiej medycynie, nawet tej  prywatnej, też nie trzyma się kupy. Nie ruszając się nigdzie, bez potrzeby udawania się na drugi konieć świata, mogę powierzyć swoje zdrowie, za takie same lub bardzo podobne pieniądze, prywatnej medycynie australijskiej, która jak się parokrotnie przekonalem na różnych własnych narządach, działa sprawnie, skutecznie i kompetentnie. 

Nade wszystko zaś nie pojmuję w propozycjach, by emigranci wracali, jednej, najbardziej podstawowej kwestii: PO CO?

Z sentymentu? Żeby ktoś w Polsce mógł na mnie zarobić? Żeby rozmawiać z pielęgniarkami po polsku zamiast po angielsku? Żeby słabnącym wzrokiem gapić się na gniazdo bocianie na dachu? 

Wolne żarty.

 

Jerzy Pilczyński: Powroty nie mogą być trudne

http://blog.rp.pl/blog/2012/04/06/jerzy-pilczynski-powroty-nie-moga-byc-trudne/

Pamiętamy obietnice, że Polska stanie się drugą Irlandią. Oczywiście tą z okresu prosperity. Tymczasem prawie 2 miliony przeważnie młodych ludzi przeniosło swoją aktywność życiową do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii i innych krajów.

Tam znaleźli lepsze warunki pracy i życia. Dawało to nadzieję, że zdobędą tam doświadczenie zawodowe, posiądą języki, wzbogacą się i wrócą z tym kapitałem do kraju. Nadzieja ta jest jednak coraz bardziej płonna. Rzeka powrotów wysycha.

Z jednej strony trwa dyskusja o tym, że w nieodległej przyszłości nie będzie miał kto w kraju pracować na emerytury, z drugiej państwo robi niewiele, aby zachęcić do powrotu do ojczyzny.

W odróżnieniu od innych krajów nie dorobiliśmy się skutecznych rozwiązań prawnych, które by temu sprzyjały. Ogłoszona jakiś czas temu abolicja podatkowa dla pracujących na czarno za granicą okazała się niewypałem. Jej procedura była zbyt skomplikowana, a obiecane korzyści nie niwelowały obaw przed drapieżnym fiskusem.

Teraz okazuje się, że osoby, które wracają do kraju z całym dorobkiem życiowym i zagraniczną emeryturą, która nie obciąża ZUS, też narażają się na spore kłopoty. To prawda, że wpadają w pułapkę dlatego, że wcześniej nie zadbały o dokonanie formalności przewidzianych w przepisach, bo ich nie znały.

Organy państwa powinny jednak pomóc im zorientować się w zbyt skomplikowanej materii prawnej, a nie czyhać na ich potknięcia.

Powinniśmy sięgnąć do rozwiązań stosowanych w państwach, które utrzymują doskonałe relacje ze swoją emigracją, a nawet czerpią z tego znaczne korzyści.

emigrant (nie mylić z gastarbeiterem)       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka