Ponieważ na złodzieju czapka gore, establiszmęt chwyta się argumentów coraz bardziej desperackich, ale osiąga dosyć freudowski efekt.
- Taki pomnik widoczny byłby tylko w nocy. Byłby na chodniku, więc chodzilibyśmy po tych światełkach - oceniła Gronkiewicz-Waltz.
Prezydent Warszawy porównała projekt "pomnika światła" do pomnika ze zjazdów NSDAP z 1937 roku w Norymberdze. Gronkiewicz-Waltz wskazywała na duże podobieństwo obu projektów. - Ja bym nie chciała, żeby tak samo wyglądał pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej - powiedziała.
HGW, jak za panią matką, chwyta się metody lidera jej duchowej ojczyzny, Władimira Władimirowicza Putina - kto nie z nami, ten faszysta, gestapowiec i esesman.
Metoda jak metoda, problem tylko, że jeśli Hania chce naprawdę uzyskać uznanie w Moskwie jako bojec Wielkiej Wojny Ojczyżnianej 1941-45 przeciwko faszystom (jak powszechnie wiadomo, w latach 1939-41 żadnej wojny światowej nie było), to Hania musiałaby najpierw udowodnić, że faszyści, hitlerowskie gady, etc. etc., stali również za podobnym konceptem uczczenia pamięci ofiar Dwóch Wież w Nowym Jorku ("Tribute of Light").
Co do hitlerowskiej "katedry światła" w Norymberdze, to Hania wie, że gdzieś dzwonią, ale nie wie, w której cerkwi. Wstręt Hani tutaj też ma freudowskie podłoże. Efekt "katedry światła" nie tylko bowiem na 130 reflektorach przeciwlotniczych świecących pionowo w górę polegał, ale również, a może nawet przede wszystkim, na karnych czworobokach wojska i bojówkarzy po sam horyzont. Hani jawi się las Birnam, karne czworoboki milionów pisowców z pochodniami podchodzące pod jej okna. I dobrze, niech się jawi. Im gorzej Hania śpi, tym dla wszystkich lepiej.
PS. Jak światełka pamięci na Krakowskim Przedmieścu zbiry Hani zgarniały łopatami do worów, to wszystko było w porządku...