Niektórzy blogerzy mają pretensję, że lewackie media rozkręciły aferę na cztery fajerki w związku z wsiadaniem i wysiadaniem do i z rządowego samolotu w Londynie, podczas kiedy przecież nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało.
W rzeczy samej nic się na szczęście nie stało, ale za sam tylko bardak administracyjno-organizacyjny z tym związany ktoś jednak powinien robotę stracić, w ramach kompleksowego rządowego programu walki z Dobrotliwą Polaczkowatą Dupowatością, czyli DPD.
Zauważylem, bo nie sposób nie zauważyć, że do tego samego rządowego samolotu, nic nie ujmując jakości wyrobów firmy Embraer SA, wsiedli bez niczyjego sprzeciwu: premier, pierwszy wicepremier oraz ministrowie MSZ, MSW i MON.
W korporacji, z której ja od wielu lat żyję, od samego jej założenia nie ma mowy o tym, żeby dowolne dwie osoby z listy:
Chief Executive Officer
Chief Operating Officer
Chief Finance Officer
Chief Information Officer
miały się znaleźć z jakichkolwiek powodów na pokładzie tego samego samolotu. Ich sekretarki mają od zawsze powiedziane, że natychmiast stracą robotę, o ile ta reguła zostanie naruszona, nawet przez zwykłą i głupią pomyłkę.
Mojej korporacji chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze, bo nie jest jej zadaniem pilnowanie niczyjej racji stanu. Ale jak widać, tego wystarczy, żeby okazywać przezorność. No i jeszcze w Anglosferze mało znane są paradygmaty dzikich Słowian pt. "jakoś to będzie", "oj tam, oj tam" oraz "nie takie rzeczy my po pijaku robili ze szwagrem".
Udawanie, że moc sprawcza i charyzmat polskich polityków znoszą działanie grawitacji, to jest bardzo polska odmiana rosyjskiej rulety.
PS. Wożenie dziennikarzy wojskowym samolotem transportowym ma sens jedynie wtedy, jeżeli lecą do Afganistanu, lądują na lotnisku polowym z pasem startowym ze z grubsza ubitej gliny, a na podejściu do lądowania konieczne jest wykorzystanie wyrzutników flar zakłócających naprowadzanie ręcznych rakiet przeciwlotniczych npla na źródło podczerwieni. W każdym innym wypadku redakcje kupują swoim dziennikarzom bilety na samolot rejsowy, a jak się chce wysłać ich w grupie, to się im załatwia charter u taniego przewoźnika. Ta CASA z dumną biało-czerwoną szachownicą to została zmobilizowana (a) dla szpanu, czy (b) w błędnym przekonaniu, że skoro już mamy taki fajny samolot, to on nas nic nie kosztuje?
Komentarze